Przez lata miałam takie wyobrażenie, że moje życie ma być ciągłym strumieniem spełnienia i szczęścia. Jeśli nie czułam się spełniona lub szczęśliwa, to coś musiało być ze mną nie tak. Albo, co gorsza, nie udało mi się być istotą ludzką.

Spełnienie i szczęście nie były rzeczami, które po prostu mi się przytrafiły; były to rzeczy, które musiałem wyjść i aktywnie tworzyć. Podobnie jak w przypadku projektu w pracy lub w szkole, byłem odpowiedzialny za upewnienie się, że to wszystko się wydarzy, pozostając na szczycie i wkładając godziny niezbędne do osiągnięcia moich celów. Musiałam znaleźć sposób, aby dodać więcej spełnienia i szczęścia do mojego życia.

Każdego dnia spędzałem godziny na szukaniu nowych sposobów, aby uczynić siebie bardziej spełnionym i szczęśliwym – a kiedy czułem, że mam wystarczająco dużo, czułem, że odniosłem sukces. A potem, nieuchronnie, znudziłbym się tym, co robiłem, albo nowość by się zużyła i poczułbym, że czegoś jeszcze brakuje w moim życiu. I cały ten cykl powtarzał się raz za razem, aż pewnego dnia, niemal znikąd, wszystko się zmieniło: Więcej na creastyle.pl